| Strona: 1 / 1 strony: [1] |
Rosja – największa grabież XX wieku | |
| | MareczekX5 | 06.01.2013 12:49:59 |
Grupa: Administrator
Posty: 7596 #1131038 Od: 2012-7-24
| Źródło: http://rzeczpospolita.nowyekran.pl/post/84862,rosja-najwieksza-grabiez-xx-wieku Za: http://stopsyjonizmowi.wordpress.com/2013/01/06/rosja-najwieksza-grabiez-xx-wieku/
Jak Rosja straciła 500 miliardów dolarów
rosja biedaNiektórzy ekonomiści oceniają, że w czasie zmiany ustroju, skutkiem gospodarczej terapii szokowej, nasz naród stracił co najmniej 85 miliardów dolarów. Jest to dwa razy więcej niż zagraniczny dług Polski w 1989 roku. Skutkiem tego jest rosnące bezrobocie, śmieciowe umowy o pracę i masowa ucieczka kapitału oraz młodych ludzi z Polski.
Na samym początku wyborów prezydenckich w 1990 roku, spotkałem się w kawiarni hotelu Marriott w Warszawie, z sekretarzem politycznym ambasady Stanów Zjednoczonych Danielem Friedem. Na jego własna prośbę. Był to Amerykanin etnicznie żydowski. Kiedy usiedliśmy na kawę przy stoliku, zapytałem czy sprawdził moje referencje w Kanadzie. Odpowiedział, że sprawdził też moje referencje w Peru i zapytał, co chciałbym zrobić jako prezydent RP. Powiedziałem mu o dwóch najważniejszych rzeczach – „chcę tę samą konstytucję jaką ma USA i wolny dostęp do rynków międzynarodowych”. Po moich słowach zapadło milczenie i wyczułem, że moja odpowiedź nie była po jego myśli. Nie wiedziałem wtedy, jakie miał on niecne plany wobec Polski. Kilka lat później D. Fried został ambasadorem USA w Polsce, a jeszcze potem podsekretarzem stanu przy Condoleezzie Rice, odpowiedzialnym za politykę amerykańskiego imperium w całej Europie Środkowo-Wschodniej i Rosji.
Reforma ustrojowa zwana „planem Balcerowicza” w rzeczywistości była planem rządu USA i urodzonego na Węgrzech żydowskiego spekulanta finansowego (Georgy Schwartz), znanego jako George Soros. G. Soros, przy pomocy ekonomisty Stanisława Gomułki, przekonał prezydenta PRL generała Wojciecha Jaruzelskiego, do swego planu gospodarczego. Przekonał W. Jaruzelskiego, że jego plan, który wymagał „terapii szokowej” i szybkiej prywatyzacji przedsiębiorstw państwowych, był najbardziej optymalnym planem reformy gospodarczej Polski. Był to jedyny plan akceptowany przez ambasadora USA, Bank Światowy oraz Międzynarodowy Fundusz Walutowy. Pod taką presją zatwardziały komunista generał Wojciech Jaruzelski się ugiął. I oddał Polskę w brudne ręce bezwzględnych kapitalistów. A Polska miała być dla Rosji przykładem wzbogacenia się komunistycznej nomenklatury.
G. Soros zatrudnił sobie do pomocy ekonomicznego „cudaka” – młodego profesora ekonomii z Uniwersytetu Harvarda w USA, Jeffrey’a Sachsa. J. Sachs wyróżnił się wcześniej prywatyzacją w Boliwii, która wbrew opinii lansowanej przez media zakończyła się fiaskiem i po serii zamieszek społecznych, spowodowała przejęcie władzy przez lewicowego prezydenta Evo Moralesa.
J. Sachs, etnicznie białoruski Żyd, jeszcze przed 1990 rokiem przyjechał do Polski kilkadziesiąt razy, aby rozeznać się wsytuacji, ocenić stan polskiej gospodarki i przygotować ją do prywatyzacji. Dopuszczenie reprezentanta G. Sorosa, który za złodziejskie spekulanctwo był z wielu krajów wyrzucany, do takich tajnych informacji rządowych , to tak jakby wpuścić lisa do kurnika. Po tych wizytach J. Sachs dobrze wiedział, które części gospodarki są najbardziej rentowne. Był on dopuszczony do niejawnych informacji na temat gospodarczego stanu państwa, a w dzisiejszych czasach taka wewnętrzna, niejawna informacja pozwala zarobić olbrzymie pieniądze. Dlatego wszelki handel wewnętrzny taka uprzywilejowaną i niejawną informacją jest w krajach rozwiniętych ostro karany przez prawo. Taki konflikt interesów nie jest bowiem tolerowany. A gdzie J. Sachs, tam i G. Soros ze swoim spekulacyjnym kapitałem finansowym.
Dowiedziałem się o działaniach J. Sachsa już na początku prezydenckiej kampanii wyborczej w 1990 roku i byłem tym porażony. Zderzyłem się z nim ostro w programie „na żywo” Nightline transmitowanym z Polski, przy oglądalności ponad 10 milionów Amerykanów. Podważyłem wtedy jego metody uzdrowienia gospodarki Polski. Zareagował na to nader krzykliwie i nawet powtórzył kłamstwo za „Gazetą Wyborczą”, że bywałem w Libii i z tego powodu nie można było mnie traktować na serio.
Dlatego, kiedy pod koniec pierwszej tury wyborów prezydenckich udało mi się otrzymać tajne dyrektywy rządu Tadeusza Mazowieckiego, mające na celu sprywatyzowanie za bezcen pierwszych czterech przedsiębiorstw państwowych, na czele z ówczesną hutą “Warszawa”, użyłem tego do ostrego ataku na niego i jego rząd. Publicznie nazwałem premiera T. Mazowieckiego zdrajcą narodu.
Myślałem wtedy, że przez moją ostrą i nieustanną krytykę tzw. planu Balcerowicza i obalenie rządu T. Mazowieckiego, w którym Leszek Balcerowicz był wicepremierem i ministrem finansów, L. Balcerowicz także odejdzie w niebyt z jego perfidnym planem grabieży majątku narodowego Polski. Przecież to głównie dzięki skutkom jego okrutnej reformy wprowadzone w styczniu 1990 roku, udało się obalić rząd premiera T. Mazowieckiego w wyniku jego przegranej w I turze wyborów prezydenckich. Niestety stało się inaczej. Byłem ogromnie zdumiony, kiedy zaraz po wyborach Lech Wałęsa zapowiedział, że L. Balcerowicz i jego plan muszą zostać. Jak to niedawno ujawnił bliski współpracownik L. Wałęsy, było to wynikiem żądań ambasady USA. L. Wałęsa szybko powołał nowy rząd premiera Jana Krzysztofa Bieleckiego, znowu z L. Balcerowiczem jako ministrem finansów. A premierem polskiego rządu został człowiek, który powiedział publicznie, że pierwszy milion trzeba ukraść. J. K. Bielecki błyskawicznie i po cichu rozprzedał za bezcen 1256 przedsiębiorstw państwowych , z których wiele było na wysokim poziomie rentowności i miało bogate inwentarze surowcowe. Do dzisiaj nie wiemy w czyje ręce te przedsiębiorstwa były oddane.
Nie byłem nawet zaskoczony, kiedy się dowiedziałem dwa lata później w 1992 roku, że ten „cudowny” ekonomista J. Sachs wraz ze swoimi kolegami z Uniwersytetu Harvarda, jako faktyczni najemnicy George Sorosa, zmontowali amerykańsko – żydowski zespół doradczy dla prezydenta Rosji Borysa Jelcyna. A B. Jelcyn ich kolejny plan ” terapii szokowej “, wprowadził w życie dekretami prezydenckimi. I wbrew protestom rosyjskiego parlamentu. Dodam, że opór rosyjskiej Rady Najwyższej wobec “terapii szokowej”, skończył się w 1993 roku jej rozwiązaniem przez B. Jelcyna. Doszło do krwawej rozprawy wojska z protestującymi deputowanymi, w której zginęło oficjalnie 156 osób, a nieoficjalnie 700 do 800. Po raz pierwszy w historii i Rosji, i Europy, parlament ostrzeliwały czołgi.
Tym razem J. Sachs był bardzo ostrożny. Sam pozostał w cieniu jako profesor Uniwersytetu Harvarda. A do brudnej roboty ekonomicznej w Rosji, znalazł „słupa” – młodego amerykańskiego ekonomistę Jonathana Hay’a, który nauczył się języka rosyjskiego w instytucie lingwistycznym w Petersburgu. Młody J. Hay szybko został osobistym doradcą premiera Rosji Jegora Gajdara i ministra prywatyzacji Anatolija Czubajsa. Dzięki tajnym informacjom na temat prywatyzacji dziewczyna J. Hay,a, Beth Herbert, założyła pierwszy w Rosji licencjonowany fundusz akcji giełdowych. Kilka lat później oboje wzięli ślub, a ich fundusz Pallada Assets, sprzedali z dużym zyskiem. Plan znany jako „500 dni”, był taki sam jak w Polsce – najpierw terapia szokowa dla Rosjan, dla ich całkowitej dezorientacji, a potem pośpieszna prywatyzacja w celu maksymalnej grabieży majątku narodowego. Ten plan miał finansowe wsparcie amerykańskiej agencji rządowej USAID na sumę ponad 350 milionów dolarów. Cieszył się ten plan także najwyższą rekomendacją Banku Światowego i Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Wiceprezydent USA Al Gore osobiście nadzorował, aby ten plan był wykonany w całości.
Kiedy Rosjanie obudzili się kilka lat później i pozbyli się G. Sorosa i ludzi J. Sachsa, z ich kraju wyciekło już ponad 500 miliardów dolarów gotówki, która została „wyprana” głównie w bankach Nowego Yorku. Całkowicie został zniszczony rynek finansowy i Rosja przestała spłacać zagraniczne pożyczki, ponieważ nagle stała się bankrutem. 66% majątku narodowego znalazło się w rękach sześciu rosyjskich oligarchów, z których pięciu jest pochodzenia żydowskiego. Ponad 15 milionów Rosjan z powodu nagłej biedy i chorób straciło życie.
Można powiedzieć, że spustoszenia były porównywalne do zrzucenia kilkunastu bomb atomowych na Rosję. Spekulant G. Soros w jednym ze swoich wywiadów prasowych powiedział, że byłe Imperium Sowieckie stało sie Imperium Sorosa. Wykupił on po cichu za bezcen perły rosyjskiej gospodarki. Kraj, który przeżył krwawą rewolucję bolszewicką i kosztem ogromnych ofiar ludzkich faktycznie wygrał z Hitlerem II-gą Wojnę Światową, został zdradziecko uderzony nożem w plecy i wił się w konwulsjach. Do czasu kiedy Władimir Putin został premierem Rosji i zatrzymał krwotok nielegalnie wywożonych pieniędzy.
Wielu komentatorów tej niewyobrażalnej afery uważa, że cała akcja bezprzykładnego zubożenia Rosji była zaplanowana, aby raz na zawsze zniszczyć jej potęgę wojskową. Nie bardzo zresztą to się udało, ponieważ zaraz potem ceny ropy i gazu poszły nagle do góry i Rosja tym sposobem zbilansowała swój budżet i uniknęła pułapki zadłużenia zagranicznego, która byłaby wymuszona pożyczkami z Banku Światowego i Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Polska natomiast gazu i ropy nie miała.
Cały mechanizm tej potwornej grabieży majątku narodowego Rosji szczegółowo opisała amerykańska dziennikarka Anne McMillan w swojej książce „Plaga – jak Ameryka zdradziła Rosję”. Tej książki nigdy nie chciał wydrukować żaden wydawca w USA, a sama A. McMillan od roku 2008 tajemniczo zniknęła z publicznego pola widzenia. Jej arcyciekawa książka, a czyta sie ją jak najlepszy kryminał, zawiera ostrą krytykę niemoralnej polityki zagranicznej USA. Udało mi się dostać jej rozdziały poświęcone szczegółom tej manipulacji. Moi znajomi Rosjanie mówią dzisiaj, że wtedy wierzyli w piękne słowa o reformach i dali się oszukać szalbierczym spekulantom. Ale w końcu Rosjanie skorzystali z okazji, gdyż koledzy J. Sachsa z Harvardu na boku kręcili sobie lody z pieniędzy amerykańskiego rządu, czyli amerykańskich podatników. Między innymi inwestowali oni rządowe pieniądze USA w rosyjskie firmy, które pomagali potem prywatyzować z zyskiem dla siebie rzędu 500%. Rosjanie to nagłośnili i na podstawie dowodów licznych przestępstw finansowych grupa “cudownych” ekonomistów z Harvardu została zlikwidowana Cała afera znalazła się w amerykańskim sądzie, ale za tą grabież stulecia nikt nie poszedł do więzienia. Prestiżowy Uniwersytet Harvarda zgodził sie wypłacić ponad 26,5 milionów dolarów kary. Ale kariery zaś zawodowe „cudownych” ekonomistów miały się lepiej niż kiedykolwiek. Bill i Hilary Clinton ukręcili całej sprawie łeb i nie dopuścili do senackich przesłuchań, jak to proponowali niektórzy republikańscy senatorowie. Tylko Larry Summers, prezydent Uniwersytetu Harvarda, a politycznie zaciekły promotor Izraela, został zmuszony do dymisji.
A więc Polacy nie są jedynym umęczonym narodem, który został bezlitośnie ograbiony. Ci sami ludzi i w taki sam sposób, a stosując te same metody, ograbili wielką Rosję, podobnie jak i Polskę i wiele innych krajów. Chiny, Malezja czy też sąsiednia Białoruś, w ogóle nie wpuściły ludzi Sorosa. I tym samym miały o wiele więcej kapitału na swój rozwój i na potrzeby społeczne swoich obywateli. Propaganda demokracji i neoliberalizmu okazała się być tylko przygotowaniem kraju do terapii szokowej i grabieży. I wpędzeniem kraju w zależność od zagranicznych pożyczek bankowych.
Tzw. “plan Balcerowicza” w Polsce i tzw. “plan Czubajsa” w Rosji niezmiernie wzbogaciły Sorosa i małą grupę oligarchów oraz komunistycznej nomenklatury przez brutalne pogwałcenie dwóch podstawowych warunków do rozwoju: poszanowania własności, tak prywatnej, jak państwowej oraz tępienia wszelkiego rodzaju grabieży. Przed zmianą ustroju gospodarki Polski i Rosji były samowystarczalne – brakowało tylko bananów i kawy. Można było wybrać inne plany. Takie na przykład, jak wybrały Brazylia czy Chiny, które mogą być dzisiaj dumne ze swoich gospodarczych osiągnięć.
Morał jest taki, że nigdy nie można ufać zagranicznym doradcom. Polsce i Rosji w czasie zmiany ustroju doradzali ludzie, którzy nigdy nie zbudowali żadnego zakładu pracy, tylko potrafili je niszczyć. W odpowiedzi na pytanie, jak się w przyszłości uchronić przed taką grabieżą powiem tylko, że do obrony i rozwoju kraju potrzebny jest rząd patriotów, a nie zdrajców i matołów. Tylko państwo narodowe może uchronić swoich obywateli od zewnętrznych manipulacji i zapewnić wzrost gospodarki kraju, a co tym idzie zwiększyć ilość miejsc pracy i stale tworzyć lepsze możliwości rozwoju dla swoich obywateli. Aby nasza Ojczyzna była matką, a nie okrutną macochą. Dodam jeszcze, że lepszy domek ciasny, ale własny. Amen.
Stanisław Tymiński
Czytaj także:
TYLKO ZAREJESTROWANI I ZALOGOWANI UŻYTKOWNICY WIDZĄ LINKI » DARMOWA REJESTRACJA
_________________ http://www.youtube.com/user/MareczekX5?feature=mhee
http://praca-za-prace.iq24.pl/default.asp | | | marcus | 30.05.2014 12:37:27 |
Grupa: Użytkownik
Posty: 2113 #1852998 Od: 2014-5-4
| Noworosja wg Gubariewa
Mało kto zwraca uwagę na to, że w tzw. Noworosji, na wschodzie Ukrainy, oprócz toczącej się walki zbrojnej o wyzwolenie spod władzy neofaszystów z Kijowa, zachodzi także ważny proces ideowo-polityczny.
Niecały tydzień temu, 22 maja w Doniecku odbył się zjazd założycielski partii „Noworosja”, której celem jest budowa nowego państwa na wyzwolonych terytoriach południowego wschodu Ukrainy. Zgodnie z uchwalonym programem, partia ta będzie dążyć do „ustanowienia sprawiedliwości społecznej, władzy rad i uspołecznienia środków produkcji”. Równocześnie podkreśla jednak znaczenie tradycyjnych wartości społeczno-moralnych i moskiewskiego prawosławia.
Partia powstaje z inicjatywy byłego gubernatora ludowego obwodu donieckiego Pawła Gubariewa i ochotników związanego z nim Pospolitego Ruszenia Donbasu, które stanowi trzon sił zbrojnych tzw. Donieckiej Republiki Ludowej. Może ona liczyć na poparcie ze strony popularnych obrońców Słowiańska: ludowego mera Wiaczesława Ponomariowa i ministra obrony DRL Igora Striełkowa.
„Noworosja” powinna się więc stać jedną z głównych sił politycznych w przypadku okrzepnięcia i umocnienia nowej państwowości. W wystąpieniu na zjeździe założycielskim czołowy ideolog Noworosji Paweł Gubariew zapowiedział, że partia nie będzie miała jednego lidera. „To będzie partia dziesiątek, setek liderów, patriotów” – zapowiedział.
Gubariew podkreślił, że jednym z najpilniejszych zadań ruchu jest nacjonalizacja przemysłu: Ci, którzy w latach 90. ukradli sobie i zawłaszczyli przedsiębiorstwa, muszą zwrócić je narodowi, a wielkie przedsiębiorstwa zostaną znacjonalizowane. Program partii zakłada bowiem priorytet kolektywnych form własności, państwowej i społecznej oraz postuluje trzy klarowne formy własności. Wielka własność, aktywa przemysłowe i finansowe, będzie należała do państwa, średnia własność może należeć do kolektywów, zwłaszcza spółdzielni, a dopiero drobna własność i obiekty działalności ekonomicznej będące wytworem rąk właścicieli i obsługiwane tylko ich własną pracą, bez pracy najemnej, mogą znajdować się w prywatnych rękach.
Oprócz przemysłu własnością państwa ma pozostać także cała ziemia, jej zasoby pod powierzchnią, cieki i zbiorniki wodne, fauna i flora. Jedynie działki na cele mieszkaniowe i przeznaczone do indywidualnej działalności rolnej, ogrodniczej lub rekreacyjnej, mogą znajdować się „w dożywotnim użytkowaniu z możliwością dziedziczenia prawa korzystania”. Generalnie ustrój społeczno-ekonomiczny państwa ma być oparty na zasadach sprawiedliwości społecznej i wielosektorowości gospodarki.
W programie „Noworosji” znajdziemy także ściśle socjalistyczne założenia, np. zasadę, że praca nie jest tylko towarem i powinna mieć „moralny i społeczny sens”, a zapłata za pracę każdego człowieka będzie adekwatna do stopnia przydatności tej pracy dla społeczeństwa. Podkreśla się wyższość praw z pracy nad prawami z tytułu własności.
Partia Pawła Gubariewa opowiada się za państwem socjalnym, które weźmie na siebie funkcję pomocy dla potrzebujących, socjalnie upośledzonych warstw społeczeństwa, w tym niepełnosprawnych. Minimum gwarancji socjalnych ze strony państwa ma obejmować także średnie wykształcenie i opiekę zdrowotną, przy czym pakiet gwarantowanych usług ma być rozszerzany w miarę wzrostu dobrobytu w Noworosji.
Ustrój państwa ma być ukształtowany na klasycznej zasadzie władzy rad. Najwyższym prawodawczym organem władzy w Noworosji powinna być Rada Ludowa, formowana na zasadzie delegowania przedstawicieli rad ludowych lub kolektywów pracowniczych – czytamy w programie partii. Ponadto wszystkie mianowane i wybrane organy władzy i ich poszczególni przedstawiciele w przypadku nierzetelnego wykonywania swoich obowiązków będą odwoływani przez tych, którzy ich wybrali lub mianowali na podstawie procedury opisanej aktem wykonawczym.
W nowym państwie ma także obowiązywać zasada demokracji bezpośredniej: Podstawą ustroju państwowego Noworosji będzie zasada ludowładztwa, bazującego na instytucji demokracji bezpośredniej przy przyjmowaniu najważniejszych decyzji, określających przyszłość narodu i państwa. Również na szczeblu samorządowym zagadnienia dotyczące wszystkich mieszkańców rejonu, autonomii, wspólnoty będą rozstrzygane na ogólnych zgromadzeniach.
Na straży porządku i bezpieczeństwa publicznego powinna stać milicja ludowa złożona zarówno z profesjonalnych funkcjonariuszy, jak i oddziałów ochotników pełniących służbę w czasie wolnym od pracy. Przyjęto zastrzeżenie, że działania sił zbrojnych państwa (Samoobrony Ludowej), jak i milicji nie mogą być skierowane przeciwko własnemu narodowi w przypadku, jeśli sprawa dotyczy masowych akcji, a nie indywidualnych przypadków łamania prawa przez elementy przestępcze, w tym zwłaszcza przestępczość zorganizowaną.
W skład federacyjnego państwa noworosyjskiego, według programu partii „Noworosja”, oprócz donieckiej i ługańskiej republik ludowych, powinno wejść jeszcze sześć dalszych obwodów Ukrainy, gdzie językiem ojczystym dla zdecydowanej większości mieszkańców jest rosyjski: charkowski, dniepropietrowski, zaporoski, chersoński, nikołajewski i odeski. W wymiarze geopolitycznym projektowana „Noworosja” opowiada się za eurazjatyckim kierunkiem integracji państwa, w tym za wejściem w skład bloków wojskowo-politycznych z udziałem Rosji.
Obok jednoznacznie lewicowych postulatów społeczno-ekonomicznych w programie partii Gubariewa znajdziemy konserwatywne treści światopoglądowe. Normatywną formą duchowego i religijnego wychowania będzie religijna podległość i przynależność do Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej Patriarchatu Moskiewskiego, co w pełni dopuszcza wolność wyznania, z wykluczeniem obcych dla ruskiej wspólnoty kulturowo-cywilizacyjnej formacji agresywnych, totalitarnych sekt, burzących podstawy życia społecznego i społecznej harmonii.
Państwo będzie miało obowiązek ochrony obyczaju i zwalczania bluźnierstw. Punkt o wolności wyznania i prawie do kulturowej samoidentyfikacji zapisany jest przy tym również w innym punkcie programu. Zagwarantowane ma być także prawo do zrzeszania się m.in. na bazie poglądów i wyznania.
Program partii z jednej strony odrzuca wszelkie formy nietolerancji rasowej, narodowościowej, etnicznej i kulturowej, a także wszelkie przejawy dyskryminacji z przyczyn językowych, płciowych, socjalnych, majątkowych, ale z drugiej strony nie dopuszcza agresywnej propagandy i promocji poglądów i postaw mniejszości, w tym seksualnych, pod pretekstem ich obrony przed dyskryminacją.
Ciekawe jest spojrzenie założycieli „Noworosji” na kwestię praw człowieka. Prawa człowieka, na równi z prawami narodów, wspólnot i innych kolektywnych podmiotów leżących u podstaw ustroju społecznego Noworosji, będą pojęciami równorzędnymi, nie podlegającymi hierarchizacji.
Na tle postępującej dekadencji ideologii lewicowych w Europie Zachodniej, które zwyrodniały w tęczowe kluby obrońców pedalstwa i Greenpeacowej zadymy, takie klasyczne „odnowienie socjalizmu” w wydaniu Pawła Gubariewa i jego towarzyszy oraz perspektywa zastosowania tej korekty w praktyce musi budzić zrozumiałe zaciekawienie. Z pewnością jednak nie zrodzi dla Noworosji poparcia w kręgach zachodniej neolewicy. Tłumaczy też, dlaczego dla oligarchów i megazłodziei, rebelia na wschodzie Ukrainy jest wyzwaniem, które muszą jak najprędzej wypalić ogniem i żelazem. Być może, również z tego samego względu z pomocą dla Noworosji nie kwapi się Putin.
Bogusław Jeznach http://jeznach.neon24.pl | | | marcus | 30.05.2014 13:36:43 |
Grupa: Użytkownik
Posty: 2113 #1853050 Od: 2014-5-4
| Rosja, Białoruś i Kazachstan tworzą Euroazjatycką Unię Gospodarczą
Prezydenci Rosji, Białorusi i Kazachstanu Władimir Putin, Aleksander Łukaszenko i Nursultan Nazarbajew podpiszą w Astanie (stolica Kazachstanu) umowę w sprawie stworzenia Euroazjatyckiej Unii Gospodarczej.
Unia stanie się wspólnym rynkiem, gdzie będzie obowiązywała swoboda przemieszczenia towarów, kapitału i siły roboczej. Podpisanie dokumentu oznacza pojawienie się największego na świecie po UE zjednoczenia gospodarczego z ludnością 170 mln osób. Państwa będą realizować uzgodnioną politykę w energetyce, przemyśle, rolnictwie, transporcie, co doprowadzi do wzrostu dochodów krajów członkowskich o co najmniej 15%.
Układ wejdzie w życie 1 stycznia 2015 roku. Obecnie trwają prace nad rozszerzeniem unii. Do przyłączenia do niej przygotowują się Armenia, Tadżykistan i Kirgistan.
http://polish.ruvr.ru | | | marcus | 03.06.2014 18:37:21 |
Grupa: Użytkownik
Posty: 2113 #1856544 Od: 2014-5-4
| Pierwszy rozbiór Rosji Biedny ten Putin czego się nie dotknie to spieprzy. Tylko nasi rusofile pieją nad nim zachwyty, a przecież jego polityka wobec Ukrainy doprowadziła do dwóch skutków, katastrofalnych dla Rosji, po pierwsze wzmocniła do tego stopnia polityczną pozycje Polski, że prezydent Obama przyjeżdża do Warszawy aby odebrać hołd od nowo wybranego prezydenta Ukrainy, a w amerykańskiej prasie pojawiają się artykuły o naszym umęczonym kraju zatytułowane „Lokalne mocarstwo”, po drugie agresja Rosji jest głównym czynnikiem budowy nowoczesnej świadomości Narodu Ukraińskiego, która jest antyrosyjska.
Warto przy tym dodać, że nie tyle polityka Polski wobec wydarzeń na Ukrainie była wzorowa co reakcja całego naszego narodu – z wyjątkiem rosyjskiej V kolumny czyli agentury Putina – który jednoznacznie a nawet entuzjastycznie poparł aspiracje młodego pokolenia naszych pobratymców zza Buga.
3 czerwca 2014 roku w Warszawie zostanie faktycznie podpisany pierwszy rozbiór Rosji. Spotkanie miedzy prezydentem Obama i prezydentem Ukrainy Petro Poroszenko – w obecności premiera Tuska – będzie pierwszym aktem upadku tego mongolsko-pruskiego potworka ustrojowego jakim była zawsze Rosja (z wyjątkiem lat 1864- 1917). Nie oznacza to końca Rosji, wręcz przeciwnie, zostanie ona zmuszona do reform, jeżeli je przeprowadzi to wróci na zwycięskim koniu, ale pod rządami byłych pułkowników KGB grozi jej nieuchronny rozkład.
W trakcie ostatnich miesięcy nasz premier i minister spraw zagranicznych wznieśli się na szczyty umiejętności politycznych, dokonali wręcz prawdziwej rewolucji, którą mało kto zauważył.
Na czym ta rewolucja polega i jakie są jej przyczyny? Przystąpienie Polski do UE wymusiło na naszych politykach naukę uzgadniania wielu – często sprzecznych – punktów widzenia z politykami europejskimi w celu osiągnięcia kompromisu. W sprawie Ukrainy zarówno Tusk jak i Sikorski natknęli się u swoich kolegów z Francji, Anglii czy Niemiec na potężna barierę kulturową, która wręcz uniemożliwiała rozmowę nie mówiąc już o kompromisie politycznym.
Na czym polega ta kulturowa bariera? Na głębokim przeświadczeniu zachodnioeuropejskich polityków, że nasi politycy musza reprezentować tzw. „polską interpretację” Rosji, która zresztą nie ogranicza się tylko do naszego kraju, bo reprezentują ją także Bałtowie czy Węgrzy. Narody te – bezsprzecznie przynależące cywilizacyjnie i kulturowo do Europy – odczuły na własnej skórze dominację rosyjską i starały się przekazać innym narodom tą – dla nich bezdyskusyjną prawdę – że Rosja nie ma nic wspólnego z Europą, że przynależy do innej obcej cywilizacji. Wystarczy zajrzeć do Gustawa Herlinga Grudzińskiego, którego najsłynniejsza książka nosi- nie przypadkiem – tytuł „Inny świat” . Wystarczy przeczytać kilka książek Miłosza czy arcydzieło nieznane Józefa Czapskiego pod wielce znamiennym tytułem „Na nieludzkiej ziemi”.
Alain Besancon tak charakteryzuje naszych pisarzy: „Nie są oni z pewnością wolni od ideologii, ale ważne jest jeszcze jedno: Rosji, którą znają, nie darzą nienawiścią i często okazują jej swą sympatię. Ale żeby od razu włączać Rosje do Europy? Zdziwiliby się niezmiernie.”.
Gdyby jednak chodziło tylko o pisarzy polskich piszących swoje arcydzieła w rodzinnym języku to by nie było tak istotne, ale przecież Conrad-Korzeniowski, jeden z najwybitniejszych pisarzy angielskich, pisząc książkę o rosyjskich rewolucjonistach pt. „W oczach zachodu”, powinien ja według krytyków zachodnich nazwać „W oczach Polaków”, bowiem przedstawia w niej – w skrajnej postaci – „polską interpretację Rosji”.
Według niego Rosja to obcy świat, obca cywilizacja, obcy całkowicie Europie ludzie a najbardziej obcy są ci, którzy uważają, że reprezentują idee europejskie czyli rosyjscy rewolucjoniści. Otóż większość elit zachodnich uważa, że Rosja należy do naszej cywilizacji, że komunizm był tylko przykrym wypadkiem, że Rosja jest na tej samej linii rozwoju co Anglia czy Francja, tyle, że wiek czy dwa wcześniej. Dlatego z trudem przyjmują do wiadomości polska argumentację oskarżając ja od razu – kulturowo – o brak obiektywizmu.
Tusk i Sikorski musieli przez ostatnie miesiące – w rozmowach z politykami zachodnimi – udowadniać, codziennie, że nie reprezentują już „polskiej interpretacji Rosji”, że umieją przyjąć i stosować w praktyce interpretacje zachodnią. Stąd stałe podkreślanie wspólnej polityki UE, kompromisu i poszukiwania za wszelka cenę wspólnego stanowiska Europy wobec Rosji. Jest to swoista rewolucja kulturowa w polskiej polityce zagranicznej kompletnie niezrozumiała przez komentatorów i dziennikarzy.
Tusk i Sikorski są bardziej europejscy niż politycy Paryża czy Londynu. Ich strategia nie ma nic wspólnego z opcją „piastowska” czy „jagiellońską”, tylko z przeświadczeniem, że aby być skutecznym trzeba w oczach naszych europejskich partnerów nie reprezentować „polskiej interpretacji Rosji”. Heroiczne zadanie i jak zwykle to co wartościowe i cenne w naszej polityce jest zbyte milczeniem przez komentatorów.
Piotr Piętak http://prawica.net | | | marcus | 05.06.2014 00:12:05 |
Grupa: Użytkownik
Posty: 2113 #1857911 Od: 2014-5-4
| Gdzie Rzym, gdzie Krym
Paweł Kowal zabłysnął szeregiem wypowiedzi typu „Rosja ma do Krymu takie same prawa jak do Lublina”. Nie sprecyzował jednak, czy w Lublinie 60% mieszkańców stanowią Rosjanie, czy też 80% lubliniaków na co dzień mówi po rosyjsku.
W marcu tego roku autonomiczna republika Krymu (za zachętą Rosji i przy jej wsparciu) przeprowadziła referendum, w którym większość ludności opowiedziała się za oderwaniem półwyspu od Ukrainy (ogarniętej akurat rewolucją). Logicznym następstwem tego kroku było przystąpienie Krymu do Federacji Rosyjskiej. Rosjanie stanowią bowiem ponad 60 % krymskiej ludności.
Decyzja krymskich wzbudziła histeryczną reakcje krajów „postępowego” Zachodu (tzn. USA i państw UE), zgodnym chórem krzyczących o „bezprawiu” i zapowiadających nie uznawanie faktów dokonanych. Czy słusznie ?
Równi i równiejsi
Granice państwowe, jak wiadomo, nie są wieczne. Wiedzą coś o tym Polacy – jeszcze w 1988 graniczyliśmy z 3 państwami – ZSRR, NRD i Czechosłowacją. Minęło 5 lat – i żadnego z w/w państw nie było już na mapie. Najmłodsze państwa w Europie liczą sobie zaledwie kilka lat – Czarnogóra (2006) i Kosowo (2008) zostały skwapliwie uznane przez Polskę, z błogosławieństwem Waszyngtonu i Brukseli. W pierwszym przypadku (słusznie zresztą) wskazywano na wynik referendum, w drugim podnoszono kwestie praw człowieka i samo-stanowienia narodów.
W przypadku Krymu te wzniosłe zasady jednak nie obowiązują. Kluczowym argumentem polskich polityków jest „niezgodność z ukraińskim prawem” krymskiego referendum. Zwolennicy tego argumentu zdają się zapominać o fakcie, że majdanowa rewolucja była równie „niezgodna z ukraińskim prawem”. Co by nie mówić o Wiktorze Janukowyczu (a szłoby powiedzieć dużo złego), był on legalnym ukraińskim prezydentem, a „majdanowa” władza Turczynowa – Jaceniuka miała charakter samozwańczy – co nie przeszkodziło Polsce w szybkim uznaniu rewolucyjnych władz w Kijowie.
Wybiórczy legalizm naszych „elit” jest niezbyt konsekwentny. Podobnie zresztą jak ich wybiórcze podejście do zasady samo-określenia. O ile tłum w Kijowie ma moralne prawo do działań „niezgodnych z ukraińskim prawem”, o tyle krymscy pod żadnym pozorem tego prawa nie mają …
Zły Putin i „bracia” spod znaku Bandery
Przez polskie media przetoczyła się fala anty-rosyjskiej histerii. Tradycyjne pierwszeństwo w tej konkurencji zdobył obóz PiS (szczytem pajacowania był występ J.Kaczyńskiego w Kijowie, gdzie wykrzykiwał banderowskie hasła obok czerwono-czarnych barw OUN-UPA).
Ktokolwiek odważył się zwrócić uwagę na neo-banderowską retorykę Prawego Sektora, Swobody i im podobnych – od razu dostawał pieczątkę „rosyjskiego agenta wpływu”. W ten sposób PiSowska Gazeta Polska Codziennie potraktowała np. ks. Isakowicza Zaleskiego, (człowieka bardziej zasłużonego w walce z czerwonym reżimem, niż całe stado PiSmaków razem wzięte).
Wina ks. Tadeusza była jednak niezmywalna – ośmielił sie piętnować ukraińską skrajną prawice, za kult Bandery i negacje rzezi wołyńskiej 1943 (zakłamywanej przez neo-banderowców z wielkim uporem). Nade wszystko jednak odważył sie nie zgadzać z Prezesem Nieomylnym – a tego, jak w balladzie o Murce, „banda nie wybacza”.
Cóż jednak zrobić, gdy role „ekspertów i znawców od spraw Wschodu” odgrywają w Polsce ludzie tacy jak Paweł Kowal. Były lider PJN zabłysnął szeregiem wypowiedzi typu „Rosja ma do Krymu takie same prawa jak do Lublina”. Nie sprecyzował jednak, czy w Lublinie 60% mieszkańców stanowią Rosjanie, czy też 80% lubliniaków na co dzień mówi po rosyjsku.
Inne złote myśli byłego euro-posła to „Ukraina weszła na Krym w 1917″ (?! – MAW) „Rosja szykuje etniczną czystkę krymskich Tatarów”, czy też „Polską racją stanu jest wspieranie Ukrainy w niezmiennych granicach”. Argumenty przeciwników zwykł P.Kowal podsumowywać „to jest propaganda Putina, tak wygląda propaganda Putina, pan powtarza tezy propagandy Putina”.
Jak to z Krymem było
Warto krótko wspomnieć o historii „odwiecznie ukraińskiego” półwyspu. Historycznie Krym był chanatem Tatarów, podległych tureckiemu sułtanowi. Jako sąsiad Polski tatarski Krym zapisał się z jak najgorszej strony, cyklicznie napadając i porywając ludność (głównie rusińską zresztą !) w jasyr – wprost na targi niewolników.
W 1783 (po zwycięskiej wojnie z Turcją) Krym przyłączono do Rosji – od tej pory przez 200 lat pozostawał on pod zwierzchnictwem Petersburga czy Moskwy (z krótką przerwą na niemiecką okupacje podczas II wojny św.) Skład etniczny półwyspu zmieniał sie podczas carskich i radzieckich rządów, tak że w XX w. większość stanowili już Rosjanie.
Bardzo ważną role odgrywał Krym podczas kolejnych wojen toczonych przez Rosję (zwłaszcza wojna krymska 1853-1856) ze względu na strategiczne położenie na Morzu Czarnym. Dotyczyło to zwłaszcza miasta i portu Sewastopol, głównej bazy rosyjskiej Floty Czarnomorskiej.
Chlubną kartę zapisał Krym podczas rosyjskiej wojny domowej – aż do jesieni 1920 będąc ostatnim bastionem „białych” Sił Zbrojnych Południa Rosji gen. Wrangla. Bolszewicy zdawali sobie sprawę, że muszą zgnieść opór Krymu, by nie dopuścić do powstania „drugiej Rosji”. Co też im sie, niestety, udało.
Dopiero w 1954 tow. Nikita Chruszczow (ukraiński bolszewik o wyglądzie i manierach świniopasa) włączył Krym w skład Ukraińskiej SRR. W ówczesnych warunkach przejście z jednej republiki do drugiej nie robiło wielkiej różnicy – dopiero rozpad ZSRR uświadomił krymskim, że znajdą sie w obcym państwie.
Już w 1992 półwysep usiłował oderwać sie od Ukrainy i proklamować niepodległość – w końcu w 1993 zawarto układ, w myśl którego Krym pozostawał w składzie Ukrainy w zamian za autonomie. To wystarczyło krymskim, aż do majdanowej rewolucji, z banderowskimi flagami w tle. Tego już im było za wiele.
Nie od rzeczy jest jeden istotny szczegół – w całej swojej długiej historii Krym ani przez jeden moment nie był etnicznie ukraiński.
Do Budapesztu po nauki !
Co uczyniła Polska, bezwarunkowo popierając rewolucyjne władze w Kijowie ? Po pierwsze stanęła w poprzek życzeniom miejscowej krymskiej ludności (której sie nie spieszyło pod majdanowe rządy). Po drugie, wspiera państwo coraz bardziej bandyckie. Dość wspomnieć spalenie 40 ludzi w Odessie, czy wyczyny „czarnych ludzików” na żołdzie żydowskiego oligarchy I.Kolomojskiego (który pozwala sobie wyznaczać pieniężne nagrody za zabicie prorosyjskich „terrorystów” !). Po trzecie – nic dla siebie nie zyskuje.
Nie słychać o wsparciu rządu w Kijowie dla ukraińskich Polaków (wręcz przeciwnie, nowa ustawa językowa ogranicza ich prawa), ani o ułatwieniach dla polskich eksporterów (embargo na wieprzowinę trwa sobie w najlepsze). Polskie zabytki na Kresach Wschodnich niszczeją, za to pomniki zbrodniarzy typu Bandera czy Szuchewycz – rosną jak grzyby po deszczu.
Jest jednak polityk, który woli dbać o interesy własnego narodu (u siebie i za granicą), niż wspierać „ukraińskich braci”. To węgierski premier Viktor Orban, który głośno upomniał sie o prawa Węgrów na Rusi Podkarpackiej (węgierskiej przed 1920). Autonomia mogłaby postawić na nogi ten region, dziś jeden z najbiedniejszych w całej republice – ale banderowców nie kochający.
Nic dziwnego, że FIDESZ V. Orbana zebrał w ostatnich wyborach 45 % głosów (węgierski przywódca jest znany z tego, że nie boi sie ani wielkich banków i korporacji, ani unijnych „tolerastów” – gdy idzie o interes jego kraju). Znamienna była reakcja polskich „elit” – premier Tusk wyraził zaniepokojenie, Paweł Kowal wysłał list otwarty (z pewnością przeczytany w Budapeszcie z zapartym tchem – MAW), a portal Wirtualna Polska skowyczał „Orban wbija nóż w plecy Ukrainie !”
I tak to nasze „elity” pouczają polityka, od którego same powinny sie uczyć, i to z dużą pokorą. A w międzyczasie nowe władze „wyzwolonej” Ukrainy strzelają do „terrorystycznej” ludności Donbasu, za pieniądze żydowskiego oligarchy z Dnieporpietrowska. Co raczej potwierdza, że krymscy dokonali słusznego wyboru.
Michal Andrzej Wirtel http://konserwatyzm.pl | | | marcus | 05.06.2014 10:29:01 |
Grupa: Użytkownik
Posty: 2113 #1858067 Od: 2014-5-4
| Stan wyjątkowy Gubernator obwodu rostowskiego na południu Rosji Wasilij Gołubiew wprowadził stan wyjątkowy w 15 rejonach graniczących z obwodem donieckim i ługańskim na wschodzie Ukrainy z powodu dużego napływu uchodźców ze stref działań wojennych.
O decyzji tej poinformował rzecznik praw dziecka Federacji Rosyjskiej Paweł Astachow, który podał, że w ciągu ostatniej doby granicę z obwodem rostowskim przekroczyło 7 tys. uchodźców ze wschodniej Ukrainy.
Astachow zaapelował do ukraińskiego prezydenta elekta Petra Poroszenki o utworzenie korytarza humanitarnego dla uchodźców. Rzecznik zadeklarował, że Rosja gotowa jest przyjąć na swoim terytorium 90 tys. ukraińskich dzieci.
Wczoraj problem uchodźców ze wschodniej Ukrainy był jednym z tematów spotkania prezydenta Rosji Władimira Putina z rzecznikiem praw człowieka FR (ombudsmanem) Jeleną Pamfiłową, która oceniła sytuację w tym regionie jako „katastrofę humanitarną”.
Pamfiłowa ostro skrytykowała kraje zachodnie, oświadczając, że pozostają one „głuche, ślepe i nieme” na to, co dzieje się we wschodniej Ukrainie.
– Tam potrzebny jest korytarz humanitarny. Jestem w szoku, że cieszące się autorytetem międzynarodowe organizacje, cały oświecony Zachód nagle stał się głuchy, ślepy i niemy; że nie dostrzega, iż ma tam miejsce straszna tragedia z dziećmi, z ludźmi, którzy chcą się wydostać spod ostrzału – oznajmiła rzecznik.
Putin ze swej strony zadeklarował, że poleci prezydenckiej administracji i rządowi, by zajęły się pomocą dla uchodźców ze wschodniej Ukrainy.
Ukraińskie wojsko i Gwardia Narodowa od dwóch miesięcy prowadzą na wschodzie Ukrainy operację zbrojną przeciwko prorosyjskim separatystom, którzy dążą do oderwania obwodów donieckiego i ługańskiego od reszty kraju. W walkach zginęło już kilkaset osób.
MPA, PAP http://naszdziennik.pl | | | marcus | 07.06.2014 21:36:44 |
Grupa: Użytkownik
Posty: 2113 #1860012 Od: 2014-5-4
| Europejskie spółki proszą Moskwę o niewprowadzanie rewanżowych sankcji
Europejskie firmy obawiają się rewanżowych sankcji Rosji pod adresem UE i proszą o ich niewprowadzanie – oświadczył stały przedstawiciel Rosji przy UE Władimir Czyżow.
Zgodnie z jego słowami, duże europejskie spółki, które od dawna działają na rosyjskim rynku, nie zamierzają go opuszczać. Czyżow podkreślił, że sankcje gospodarcze ze strony UE doprowadziłyby do ciężkich skutków zarówno dla rosyjskiej, jak i europejskiej gospodarki.
Dzisiaj kraje członkowskie G7 we wspólnym komunikacie zagroziły Rosji kolejnymi sankcjami. Wezwały Moskwę do uznania wyników wyborów prezydenckich oraz wycofania sił zbrojnych spod granicy z Ukrainą.
http://polish.ruvr.ru
Europejskie firmy powinny raczej poprosić swoje rządy – oraz demokratyczny zarząd Unii Europejskiej – o wycofanie sankcji przeciwko Rosji.
| | | marcus | 16.06.2014 18:57:24 |
Grupa: Użytkownik
Posty: 2113 #1867094 Od: 2014-5-4
| Ławrow nie wie, jak teraz ma współpracować z szefem MSZ Ukrainy
TYLKO ZAREJESTROWANI I ZALOGOWANI UŻYTKOWNICY WIDZĄ ZDJĘCIA. DARMOWA REJESTRACJA
Obrażając prezydenta Rosji, szef MSZ Ukrainy Andrij Deszczycia przekroczył wszelkie granice przyzwoitości – powiedział szef rosyjskiego resortu polityki zagranicznej Siergiej Ławrow.
Zgodnie z jego słowami, ukraiński minister ma się od kogo uczyć. „Ci, którzy popierają obecne ukraińskie władze w Waszyngtonie, również nie stronią od soczystego słownictwa. Jednak dyplomata, którym jest Deszczycia, powinien odpowiednio dobierać słowa” – uważa Ławrow. Dodał on, że nie wie, jak teraz ma współpracować z ukraińskim dyplomatą. ["Dyplomatą" w butach z gnojem... - admin]
Deszczycia w sobotę przyszedł pod budynek ambasady Rosji w Kijowie, którą zaatakowali radykałowie, i w obecności dziennikarzy oraz wzburzonego tłumu wypowiedział obsceniczne obelgi pod adresem prezydenta Rosji.
http://polish.ruvr.ru
| | | marcus | 16.06.2014 19:02:36 |
Grupa: Użytkownik
Posty: 2113 #1867097 Od: 2014-5-4
| Kijów – Moskwa: Od Was do nas popłynie bezpłatny gaz Od tygodnia trwają trójstronne rozmowy w sprawie gazu między Rosją, Unią Europejską i Ukrainą. Kompromis nie został osiągnięty: stronę ukraińską nie satysfakcjonują nawet ustępstwa ze strony Gazpromu – sto dolarów zniżki, co oznaczałoby obniżenie ceny gazu do 386 dolarów za tysiąc metrów sześciennych.
Rosja zamierza wprowadzić system przedpłat dla Ukrainy od 16 czerwca. Kijów rzekomo zgodził się na spłatę długu wobec Moskwy, ale mianowany przez Radę Najwyższą premier Ukrainy Arsenij Jaceniuk zarządził wdrażanie planu rezygnacji z rosyjskiego gazu.
„Żebyśmy mieli gaz i nie musieli nic od siebie dawać”, żebyśmy nawet nie musieli płacić – wydaje się, że Kijów i Naftogaz kierują się właśnie taką zasadą w negocjacjach z Moskwą i Gazpromem. Władze Ukrainy nadal stawiają ultimatum swojemu dostawcy gazu oraz proponują własne warunki: 326 dolarów za tysiąc metrów sześciennych i ani hrywny więcej aż do momentu zakończenie postępowania sądowego w Sztokholmie. Innymi słowy, przez najbliższe półtora roku.
Rozumiejąc trudną sytuację, w której znalazł się sąsiad, Gazprom już wielokrotnie wystawiał na próbę własne interesy i przenosił datę wprowadzenia systemu przedpłat dla Ukrainy. Według szefa rosyjskiej kompanii Aleksieja Millera, to się więcej nie powtórzy: ostateczny termin to 16 czerwca, godzina 10 rano. Do tego czasu Naftogaz musi spłacić swój dług.
Najwidoczniej, z Kijowem trzeba rozmawiać tylko językiem ultimatum, gdyż pieniądze w zdewastowanej Ukrainie znalazły się natychmiast. Europa, która obawia się zostać bez ciepła podczas zbliżającej się zimy, również miała w tym swój udział, uważa szef centrum analitycznego Funduszu Bezpieczeństwa Energetycznego Rosji Aleksander Pasecznik:
Motywujące było zagrożenie odcięcia dostaw gazu na Ukrainę. Bruksela zawsze z dużą ostrożnością odnosi się do takiej perspektywy, ponieważ przejście Ukrainy na system przedpłat oznacza ograniczenie dostaw gazu: za ile zapłacili, tyle i otrzymali – jednak, jeśli nic nie zapłacili, to i nic nie otrzymają. Dlatego też, sytuacja może rozwinąć się niepomyślnie dla całej Europy. Oczywiście, obecnie mamy lato i nie ma wielkiego zagrożenia, ale będzie nielegalne pobieranie gazu z systemu tranzytowego – jak to miało miejsce w 2009 roku, kiedy Kijów podbierał gaz, w wyniku czego nie trafiał on do wielu europejskich konsumentów. Najwidoczniej, obecnie europejscy urzędnicy inaczej ustosunkowują się w tej sprawie. W odróżnieniu od 2009 roku, Gazprom ma konkretną umowę z Naftogazem i wszelkie podstawy prawne do ograniczenia dostaw gazu.
W tych okolicznościach nie jest zbyt jasne, co chce osiągnąć Kijów pozwem złożonym w sądzie w Sztokholmie. Oczywistym jest, że Unia Europejska zaczęła poważnie myśleć o konsekwencjach poparcia dla działań ukraińskiego rządu, które przypominają wręcz szantaż. Eksperci są zgodni co do tego, że w wyniku postepowania uda się znaleźć kompromis w sprawie ceny gazu. Jednakże proces ten może trwać bardzo długo, powiedział dyrektor zarządzający grupy spółek „ALOR” Siergiej Chestanow:
Możliwe, że jeśli w wyznaczonym terminie nie uda się znaleźć kompromisu, to nie obejdzie się bez udziału instytucji arbitrażowych. Złożoność procesu arbitrażowego polega przede wszystkim na czasie jego trwania. W zasadzie nie ma wątpliwości co do tego, że Rosja tak czy inaczej, nawet na mocy postanowienia sądu, otrzyma pieniądze za gaz. Niestety, wszelkie spory tego typu trwają bardzo długo, rok albo nawet kilka lat.
Tymczasem, wyznaczony przez Radę Najwyższą premier Ukrainy Arsenij Jaceniuk wyznaczył plan „maksimum” dla ukraińskiej energetyki: 16 czerwca „zejść” z rosyjskiej gazowej „igły”. „Misja niemożliwa do wykonania”, twierdzą eksperci. Opinia ukraińskiego politologa Jurija Gorodnienko:
Niewielkie zasoby gazu występują na Krymie, ale Krym należy teraz do Federacji Rosyjskiej. Istnieją rezerwy gazu w obwodzie połtawskim, ale nie są wystarczające na pokrycie nawet konsumpcji krajowej. Są zasoby gazu łupkowego na południu obwodu charkowskiego oraz w północnej części obwodu donieckiego, ale tam trwają walki. Dlatego wypowiedzi Jaceniuka nie można inaczej nazwać, jak tylko populizmem i absurdem. Prawdopodobnie jest to kwestia realizacji zadań postawionych przed obecnymi ukraińskimi władzami przez Stany Zjednoczone. Jaceniuk jest człowiekiem całkowicie kontrolowanym przez Waszyngton, a wszystkie jego działania mogą być traktowane jedynie jako próba zniszczenia stosunków między Unią Europejską i Rosją.
http://polish.ruvr.ru | | | marcus | 16.06.2014 19:08:13 |
Grupa: Użytkownik
Posty: 2113 #1867101 Od: 2014-5-4
| Ławrow o ataku na rosyjską ambasadę
TYLKO ZAREJESTROWANI I ZALOGOWANI UŻYTKOWNICY WIDZĄ ZDJĘCIA. DARMOWA REJESTRACJA
Minister spraw zagranicznych Federacji Rosyjskiej Siergiej Ławrow oświadczył, że główną rolę w sobotnim ataku na ambasadę Rosji w Kijowie odegrali bojówkarze z batalionu „Azow”.
Ławrow dodał, że formacja ta została utworzona i jest finansowana przez ukraińskiego oligarchę i gubernatora obwodu dniepropietrowskiego Ihora Kołomojskiego.
– Według odczuć naszych dyplomatów celem atakujących było fizyczne zdobycie ambasady. Są też podstawy, by sądzić, że chcieli oni, aby przelała się krew – powiedział szef dyplomacji FR dziennikarzom w Moskwie.
Ławrow oznajmił również, że sobotnie wydarzenia w Kijowie są „dobrym powodem”, aby kraje zachodnie, które „na wszelkie sposoby popierają każde kroki ukraińskich władz, zastanowiły się nad tym, jak te władze korzystają z pełnomocnictw otrzymanych po Majdanie”. Rosyjski minister także skrytykował kraje zachodnie za to, że na forum Rady Bezpieczeństwa ONZ nie poparły zaproponowanego przez Rosję oświadczenia potępiającego atak na rosyjską ambasadę.
– Zachodni partnerzy zapewnili mnie i naszych dyplomatów, że potępiają Ukraińców, jednak kiedy przedłożyliśmy projekt stosownego oświadczenia Rady Bezpieczeństwa, to właśnie zachodni partnerzy odmówili poparcia – powiedział Ławrow. Z kolei ambasador Rosji w Kijowie Michaił Zurabow ocenił, że sobotnie zajścia przed ambasadą były staranie zaplanowane i mogły rozwinąć się według tragicznego scenariusza.
IK, PAP http://naszdziennik.pl | | | marcus | 18.06.2014 19:09:02 |
Grupa: Użytkownik
Posty: 2113 #1868743 Od: 2014-5-4
| Obrazili się…
Rosja nie została zaproszona na coroczną międzynarodową konferencję w sprawie obrony przeciwrakietowej w niemieckim mieście Moguncja. Waszyngton będzie teraz rozporządzać się również w tym cichym, przytulnym miasteczku.
Amerykanie jako wyjątkowy i niezastąpiony naród – jeśli wierzyć Obamie – wydali ostateczny werdykt: czasy rozmów z Moskwą na temat obrony przeciwrakietowej minęły.
Pretekst był jak najbardziej niedorzeczny: w związku z „różnymi trudnościami, które pojawiły się niedawno”, nie ma ponoć żadnej możliwości stworzenia „odpowiednich warunków” dla przyjęcia rosyjskich gości”. Tak jakby byli gwiazdami show biznesu.
A więc również na szczeblu ekspertów dialog został co najmniej zamrożony. Czy był skuteczny na szczeblu politycznym? Rosja proponowała różne warianty, aż po sektorowy, gdy każda strona miała mieć strefę własnej odpowiedzialności. Odpowiedzią była cisza. Albo też niewyraźne mamrotanie o tym, że jest to bardzo ciekawa propozycja.
Natomiast teraz, w związku z przyłączeniem Krymu do Rosji i jej rzekomą agresja, zdaniem amerykańskich strategów, z Moskwą w ogóle nie ma o czym mówić. Nie mogą oni wybaczyć Krymu, sukcesów dyplomatycznych w Syrii i Iranie, stworzenie Unii Celnej, zwiększenie potencjału gospodarczego i wojskowego.
Dlatego Amerykanie postanowili: rozmieśćmy w trybie de facto elementy systemu obrony przeciwrakietowej nie tylko w Europie, lecz również w Azji. Problem tkwi tylko w tym, że do tej pory nie mogą przeciwstawić strategicznemu potencjałowi Rosji coś realnego. I to ich bardzo irytuje. Dlatego postanowili nie zapraszać na konferencję, aby chociażby jakoś „ukarać”.
Sytuacja z Amerykanami i ich strategicznymi interesami, których Europa gotowa jest bronić z zadziwiającą pokorą, jest jasna.
Tymczasem nowicjuszom w UE, udostępniającym swoje terytorium do rozmieszczenia amerykańskich elementów obrony przeciwrakietowej, należałoby pamiętać: w razie czego odłamki rakiet polecą na ich właśnie głowy. Wujek Sam w niczym tu nie pomoże.
http://polish.ruvr.ru/ Share this: | | | marcus | 19.06.2014 12:32:07 |
Grupa: Użytkownik
Posty: 2113 #1869193 Od: 2014-5-4
| Kadyrow – z Czeczenii, przez Ukrainę, na Kreml?
Wojna domowa na wschodniej Ukrainie niespodziewanie stała się polem aktywnego działania prezydenta Czeczenii, Ramzana Achmatowicza Kadyrowa. W jednym z wywiadów powiedział, że czeka tylko na rozkaz Putina, by wysłać 74 tys. czeczeńskich ochotników na Ukrainę.
Kadyrow konsekwentnie buduje swój pozytywny wizerunek i od lat stara się o odbudowę swojego państwa i narodowe pojednanie.
Czy rola, jaką odgrywa na Ukrainie, może sprawić, że jego znaczenie będzie się umacniać zarówno w Rosji, jak i poza jej granicami? Jaka jest w rzeczywistości rola Kadyrowa i Czeczeńców w ukraińskim konflikcie?
W porównaniu do zajęcia Krymu, w sprawie wschodniej Ukrainy większość rosyjskich polityków zachowuje się stosunkowo wstrzemięźliwie – przez co sami powstańcy zaczęli w ostatnim czasie mówić, że zostali przez Rosję zdradzeni. Oczywiście, Rosja bojowników w Doniecku i Słowiańsku wspiera (podobnie jak Zachód, USA, Izrael i wiele innych krajów, na różne sposoby wspierają stronę nowego rządu).
Ale nie czyni tego jawnie, i przede wszystkim nie w takim zakresie, jak ci ostatni by sobie życzyli. Od stanowiska oczekiwania, na jakim zatrzymała się Moskwa, wyraźnie odróżnia się prezydent Czeczenii, który jednocześnie przejął aktywną rolę w konflikcie jako – teoretycznie – gracz niezależny, oraz głośno mówi to, o czym Moskwa milczy. Stał się „kremlowskim jastrzębiem”, jednocześnie operując jako prezydent Czeczenii nie mający (bezpośrednio) powiązań z Kremlem.
Zarówno Zachód, jak i Ukraina, donoszą o udziale Czeczeńców w walkach w Donbasie. Media ukraińskie publikują zdjęcia bojowników o kaukaskim wyglądzie, twierdząc, że to Czeczeńcy. Wiadomo jednak, że na Ukrainie znajdują się ochotnicy z obszaru całego Kaukazu, także pewna grupa z Osetii Południowej. Faktem jest jednak udział w walkach po stronie powstańców ochotniczego batalionu „Wostok”, złożonego z Czeczeńców i Rosjan (także z Ukrainy) – nazwą nawiązującego do słynnego czeczeńskiego batalionu, który pomógł Rosjanom wygrać wojnę w Gruzji w 2008 r. i wsławił się licznymi brawurowymi akcjami i udziałem w najbardziej zaciętych walkach na pierwszej linii.
Kadyrow zaprzecza, by jego republika celowo wysyłała bojowników na Ukrainę: jeśli na Ukrainie walczą Czeczeńcy, to „pojechali tam z powodów osobistych, z potrzeby serca” – powiedział. Twierdził nawet, że powstrzymywał swoich rodaków przed wyjazdem na Ukrainę, i obecnie przebywa tam tylko 14 Czeczeńców.
Jednocześnie Kadyrow nie kryje swych poglądów na kwestię ukraińską. Jest zdecydowanym przeciwnikiem rządu i nowego prezydenta, a akcję wojskową na wschodzie kraju określił mianem wojny wypowiedzianej przez samozwańcze władze własnemu narodowi. W wywiadzie dla rosyjskiej stacji REN-TV powiedział, że czeka tylko na rozkaz Putina, by oficjalnie wysłać 74 tys. ochotników na Ukrainę, by chronić tamtejszych Rosjan przed terrorem armii samozwańczego rządu w Kijowie.
O tym, że Kadyrow realnie posiada wpływy na wschodniej Ukrainie, pokazuje przykład uwolnienia dwóch dziennikarzy rosyjskich. Zostali oni zatrzymani 18 maja w okolicach Doniecka przez ukraińską armię pod zarzutem wspierania powstańców. Uwolniono ich 8 dni później, a w sprawę mocno angażował się Kadyrow. Oczywiście nie ma żadnych faktycznych dowodów na to, w jakim stopniu rosyjscy dziennikarze odzyskanie wolności zawdzięczają Kadyrowowi, a w jakim innym, zakulisowym, negocjatorom, politykom, dyplomatom itd. Jednakże fakt, że po uwolnieniu nie przewieziono ich do Moskwy, lecz do Groznego – stolicy autonomicznej Republiki Czeczeńskiej – mówi sam za siebie.
Nikołaj Siłajew, rosyjski politolog i ekspert od spraw Kaukazu, gospodarki i polityki energetycznej Rosji, docenia rolę Kadyrowa w konflikcie ukraińskim: „Aktywne uczestnictwo Kadyrowa w kwestach ukraińskich ukazuje go jako dużego gracza politycznego w ramach przestrzeni postsowieckiej, i powoduje już następstwa poza Rosją. Opłaciły się jego starania w pracy z zagraniczną diasporą czeczeńską” – powiedział Siłajew. „Nie jest tajemnicą, że Kadyrow pozycjonuje się na > i już od kilku lat usiłuje sprawić, by zwolennicy niepodległości, zwłaszcza Achmed Zakajew, stracili grunt pod nogami. Liczy na to, że zagraniczni przedsiębiorcy czeczeńscy pomogą mu w odbudowie Czeczenii i sprowadzą inwestycje do regionu”.
Tylko jak plany wewnętrzne Kadyrowa mają się do zaangażowania w walki na Ukrainie? Dzięki uwolnieniu rosyjskich dziennikarzy Kadyrow zademonstrował swoje znaczenie i wpływy, dając bojownikom w Donbasie do zrozumienia, że mają też innych sojuszników poza Moskwą, na których mogą liczyć. O wiele ważniejsze wydaja się jednak skutki wewnętrzne w ramach Federacji Rosyjskiej. A konkretnie – pozytywne skutki dla postrzegania Czeczeńców przez Rosjan.
Od bardzo dawna mieszkańcy Kaukazu przez rdzennych Rosjan traktowani są co najmniej jako obywatele drugiej kategorii. W Moskwie i wielkich miastach ten konflikt przybiera o wiele bardziej drastyczne formy, i przejawia się w rasizmie, przestępczości i przemocy wobec imigrantów, ksenofobii. Kaukascy imigranci prześladowani byli zarówno przez ugrupowania nacjonalistyczne, bandy skinheadów, jak i spotykały ich represje z rąk aparatu władzy i struktur siłowych państwa. Powszechne jest określanie Czeczeńców i innych przybyszy z Kaukazu za pomocą wulgaryzmów.
Kadyrow od lat próbuje zmienić ten negatywny, stereotypowy obraz swojego narodu. Propagandowo teraz odniósł wielki sukces – wystarczy przytoczyć jedno zdanie uwolnionych dziennikarzy, by to potwierdzić: po swym uwolnieniu powiedzieli, że – gdy tylko usłyszeli ludzi mówiących po czeczeńsku – wiedzieli, że wszystko jest w porządku.
I tak wyglądają też reakcje społeczne w samej Rosji: Czeczeńców i Czeczenię darzy się teraz szacunkiem i wdzięcznością. A Kadyrow buduje swój wizerunek „Ojca Narodu” czeczeńskiego, a jednocześnie obrońcy interesów Rosji i Rosjan. Jest młody (ma niespełna 38 lat), lecz doświadczony politycznie i odważny. Był zarówno bojownikiem (raz przeciwko Rosjanom, potem po ich stronie), jak i premierem republiki.
Nie boi się podejmować stanowczych decyzji i mówić prostym, zrozumiałym dla wszystkich językiem. Jest lojalnym zwolennikiem Putina, jednocześnie dbającym o dobro swojej republiki. Wraz z żoną wychowuje 8 dzieci, w tym 2 przybranych z domu dziecka – przez co sprawia wrażenie człowieka moralnie prawego, odpowiedzialnego i potrafiącego dbać o swoich najbliższych.
Czy Kadyrow – jako „człowiek silnej ręki”, patriota rosyjski i czeczeński – nie będzie przypadkiem idealnym kandydatem na przyszłego prezydenta Rosji?
Michał Soska http://mysl-polska.pl | | | marcus | 19.06.2014 12:44:42 |
Grupa: Użytkownik
Posty: 2113 #1869197 Od: 2014-5-4
| Sedno sporu o Rosję (1) – rozmowa z prof. dr. hab. Anną Raźny
Została Pani Profesor usunięta z pracy na Uniwersytecie Jagiellońskim. Proszę przybliżyć przyczyny i okoliczności tej decyzji.
- Muszę sprostować. Nie zostałam usunięta z pracy, ale Rada Wydziału Studiów Międzynarodowych i Politycznych nie wyraziła zgody na przedłużenie mojej pracy w Uniwersytecie Jagiellońskim na kolejny rok akademickim Mianowicie profesorowie, którzy osiągnęli wiek emerytalny, występują o takie przedłużenie na jeden rok w ramach 1/2 etatu na podstawie Uchwały nr 25/2002 Senatu Uniwersytetu Jagiellońskiego. To przedłużenie ma charakter honorowy i zarazem symboliczny dla środowiska uniwersyteckiego Jest bowiem wyrazem uznania dla odchodzącego z uczelni profesora.
Nie zdarzyło się, aby komuś odmówiono tego przywileju. Najpierw wniosek o zatrudnienie mnie na 1/2 etatu w nowym roku akademickim został odrzucony przez Radę Instytutu Rosji i Europy Wschodniej UJ ze względów pozamerytorycznych. Wielu osobom nie podoba się bowiem ta wizja Rosji, którą przedstawiam w swoich pracach na jej temat. Jest to wizja Rosji, której kształt kulturowy i cywilizacyjny określiło i na nowo określa chrześcijaństwo.
Tak postrzegali i postrzegają Rosję wybitni polscy jej badacze – od Mariana Zdziechowskiego, a następnie Wacława Lednickiego – po Ryszarda Łużnego, Andrzeja Walickiego, Lucjana Suchanka, Hannę Kowalską-Stus, Annę Woźniak. Nie wymienię wszystkich, bo jest spora ich lista. Istotne znaczenie w tej sprawie ma jednak nie Rada Instytutu, przedstawiająca swoją na mój temat opinię, lecz Rada Wydziału.
Brak jej zgody na owo symboliczne zatrudnienie jest dla mnie forma wyrzucenia z mojej macierzystej uczelni, na której ukończyłam dwa fakultety (filologię polską i rosyjską) oraz studia doktoranckie, przepracowałam 41 lat, pełniłam po 1989 roku funkcje: prodziekana ds. studenckich na Wydziale Filologicznym, przez dwie kadencje dyrektora Instytutu Rosji i Europy Wschodniej, od 2006 roku Kierownika Katedry Rosyjskiej Kultury Nowożytnej. Byłam ponadto członkiem Tajnej Komisji Zakładowej Solidarności UJ od 13 grudnia 1981 roku do końca 1988 roku, tj. do ponownej rejestracji tego związku. Należałam ponadto do ścisłego grona sześciu profesorów belwederskich – kulturoznawców, którzy wraz z profesorami politologii tworzyli w 2000 roku Wydział Studiów Międzynarodowych i Politycznych UJ jako dwubiegunowy, obejmujący dwa ważne dla tych studiów obszary: polityki i kultury. Byłam także sygnatariuszem wniosku o uprawnienia do doktoryzowania na tym wydziale w zakresie kulturoznawstwa.
Głosowanie Rady miało miejsce po ataku „Gazety Wyborczej” (nr 113, 17-18 maja 2014) na moją osobę w związku z podpisaniem przeze mnie Listu otwartego do narodu rosyjskiego i władz Federacji Rosyjskiej. „Gazeta Wyborcza” połączyła ten podpis z moim udziałem w zablokowaniu przez Radę Wydziału Studiów Międzynarodowych i Politycznych UJ wniosku o nadanie przez tę najstarszą polską uczelnię – z okazji 650. rocznicy jej założenia tytułu doktora h.c. przewodniczącemu Komisji Europejskiej José Manuelowi Barroso.
Do ataku „GW.” dołączyły inne polskojęzyczne media, zdziwione, ze ktoś taki jak ja pracuje na Uniwersytecie Jagiellońskim. Tenor nagonki brzmiał następująco: nikt normalny w Polsce nie proponuje Rosji dialogu wobec tzw. kryzysu ukraińskiego, nikt normalny nie uznaje jakichkolwiek jej praw do strefy wpływu na obszarze Ukrainy, a tym bardziej do obrony zamieszkującej go ludności rosyjskiego pochodzenia przed zagrożeniem ze strony banderowców, nikt normalny nie mówi o wartościach chrześcijańskich w Europie i świecie, a tym bardziej o ich wspólnej obronie – przez chrześcijańskie narody słowiańskie, z narodem rosyjskim włącznie.
Wielu członków Rady, zwłaszcza tych, którzy ulegają politycznej poprawności, nie wytrzymało tej presji mediów. Są też tacy, którzy jej nie ulegli – politolodzy i kulturoznawcy, rzetelni uczeni, mądrzy i odważni, skromni i uczciwi – i poparli mnie w głosowaniu. Niestety, było ich mniej od tych pierwszych. Przy czym pragnę podkreślić, że nie idzie tutaj o moją osobę, lecz o pewne procesy kulturowe, społeczne i polityczne, które się nasiliły w Polsce, a mój przypadek jedynie jest ich świadectwem. Są to negatywne procesy, mające na celu przekształcenie w ramach globalizacji polskiego narodu i polskiego społeczeństwa w zbiorowisko przypadkowych ludzi – bez tożsamości nie tylko narodowej, kulturowej i religijnej, ale również osobowej. Przekształcona została również rola uniwersytetu we współczesnym społeczeństwie. Utracił bowiem swoją autonomię i opiniotwórcze znaczenie – został podporządkowany w sferze dydaktycznej, administracyjnej i ekonomicznej odgórnym dyrektywom – unijnym, ministerialnym i ustawowym.
Czy od tej decyzji odwoływała się Pani Profesor?
- Tak, bowiem ostateczna decyzja należy do Rektora Uniwersytetu i do niego właśnie się odwołałam. Nie mam jeszcze odpowiedzi. Mam nadzieję, ze będzie ona pozytywna i przywróci wiarę – nie tylko moją, ale również sporej części Polaków – w to, że Uniwersytet Jagielloński jest miejscem poszukiwania prawdy przez wszystkie pragnące jej osoby, niezależnie od ich przekonań i światopoglądów, że nikt nie jest i nie będzie z ich powodu wykluczany ze wspólnoty tej uczelni, która jest naszym wspólnym dobrem.
Jest jednak dla mnie jedna rzecz niejasna. Przecież nie kryła Pani swoich poglądów, w tym „niepoprawnych politycznie”, przeciwnie głosiła je Pani w publikacjach prasowych, internetowych, swoich pracach. Więc dlaczego dopiero teraz, przy tej okazji, spotkały Panią sankcje?
- Tym razem idzie jednak o Rosję, która przyspiesza przekształcenie świata z jednobiegunowego – kontrolowanego przez Stany Zjednoczone i przekształcanego dla ich interesów na drodze prewencyjnych wojen, kolorowych rewolucji i finansowania wojen domowych w jedno światowe imperium – w świat dwu- lub wielobiegunowy. Co więcej, Rosja ośmieliła się nie tylko podważyć, ale odrzucić ideowy fundament tego imperium – ideologię politycznej poprawności i związany z nią genderyzm. Wystąpiła przeciwko ich ateizmowi i triumfalnie powróciła do chrześcijaństwa. Jakakolwiek próba wskazania na Rosję w roli katechona – czyli tego, kto powstrzymuje szatańskie działania we współczesnym świecie – jest co najmniej herezją polityczną i cywilizacyjną, szaleństwem, które należy opanować.
Dla tych, którzy ulegli politycznej poprawności, normą – również w obszarze nauki i dydaktyki – jest myślenie w kategoriach jednobiegunowego świata i amerykańskiej – transatlantyckiej – opcji. Nikogo ze zwolenników tej opcji nie zdziwiła więc wypowiedź dyrektora Instytutu Rosji i Europy Wschodniej UJ, nazywającego Władimira Putina potworem i nawołującego do zwiększenia sankcji wobec Federacji Rosyjskiej („Dziennik Polski”, nr 55, 7 marca 2014.). Przeciwnie, takie wypowiedzi przynoszą w przekonaniu środowiska poprawnego politycznie chwałę nie tylko uniwersytetom, ale również polskiej nauce.
Gdyby polityczna poprawność dawała o sobie znać tylko w takich wypowiedziach, szkoda nie byłaby zbyt wielka. Tymczasem ideologia ta wniknęła w badania i dydaktykę uniwersytecką, nadając naukom – zwłaszcza społecznym i humanistycznym – polityczne oblicze. Wystarczy w tym miejscu zwrócić uwagę na prace poświęcone Unii Europejskiej, tzw. bezpieczeństwu energetycznemu w Europie, sojuszowi NATO czy te, które dotyczą kultury współczesnej i sposobów komunikowania, a nie mówią nic o manipulacji i propagandzie.
Polityczna poprawność daje o sobie również znać w mechanizmie grantowym. Są bowiem tematy dobrze widziane przez grono decydujące o przyznaniu publicznych pieniędzy – niekiedy bajecznych kwot – na ich realizację i tematy skazane na odrzucenie. Do tych ostatnich należą z reguły te, które dotyczą chrześcijaństwa we współczesnej Rosji. Profesor Hanna Kowalska-Stus – wybitny badacz kultury prawosławnej, kierownik Katedry Kultury Bizantyńsko-Prawosławnej w Instytucie Rosji i Europy Wschodniej UJ bezskutecznie stara się od kilku lat o grant na badania z tej dziedziny. Jej doktoranci również. Ja dwukrotnie starałam się o grant na temat chrześcijańskich aspektów kultury rosyjskiej XX wieku.
Ten system finansowania jest chory nie tylko z powodu ideologicznego obciążenia polskiej nauki, ale również systemowego. Mechanizm przyznawanie pieniędzy jest zamknięty – nie podlega ocenie publicznej, której podlega procedura awansowania pracownika naukowego.. Nazwiska recenzentów opiniujących wnioski grantowe są bowiem utajnione.
Równie poważny jest problem wnikania politycznej poprawności do prac naukowych o Rosji. W sferze historii czy idei i ideologii coraz częściej pojawiają się takie, które pisane są w ramach opcji amerykańskiej (transatlantyckiej) z ewentualny dodatkiem koncepcji Jerzego Giedroycia. Ich autorzy, cierpiący na brak obiektywizmu, zdobywają jednak uznanie i mieszają skutecznie w głowach nie tylko studentów, ale również polityków.
Podam jeden przykład – książkę Joachima Dieca „Konserwatywny nacjonalizm. Studium doktryny w świetle myśli politycznej Igora Szafarewicza”. Książka w 3/4 poświęcona teorii konserwatywnego nacjonalizmu i jego historii w Rosji nic nie mówi o mesjanistyczno-narodowej idei Moskwy –Trzeciego Rzymu. Nie daje pełnej informacji o stosunku konserwatywnych nacjonalistów rosyjskich do Polski (rozbiory, powstania, problem polonizmu, koncepcja Polski jako „Judasza Słowiańszczyzny”). Przykładem ich nacjonalistycznego odniesienia do innych narodów i mniejszości narodowych w Rosji jest okres Czarnej Sotni i problem Żydów w Imperium Rosyjskim. Takie prace, przedstawiające quasi-syntezę istotnego przecież problemu mogą nawet zyskać zwolenników – krótkodystansowców naukowych ewentualnie tych, którzy uprawiają w nauce politykę historyczną.
Nie zastąpią jednak monumentalnej pracy o konserwatywnym nacjonalizmie rosyjskim Andrzeja Walickiego: „W kręgu konserwatywnej utopii. Struktura i przemiany konserwatywnego słowianofilstwa”. Praca została napisana w połowie lat 60. XX wieku i jest świadectwem tego, że nawet w PRL można było pisać o Rosji bez obciążenia ideologią (komunistyczną), z perspektywy ponadczasowej. W tym miejscu chciałabym wymienić inną wielką pracę napisaną w tym samym okresie, wolną od wpływu ideologii – monografię Ryszarda Łużnego o kulturowych i religijnych powiązaniach polsko-wschodniosłowiańskich (również rosyjskich) w XVII-XVIII wieku: „Pisarze kręgu Akademii Kijowsko-Mohylańskiej a literatura polska”. Książka prezentuje tych wychowanków założonej na obszarze Rzeczpospolitej Akademii, którzy po jej wejściu – na mocy Ugody Perejasławskiej – wraz z Ukrainą Naddnieprzańską w obręb Rosji dokonali pierwszej fazy jej europeizacji.
Przyswoili Moskwie osiągnięcia kultury polskiej (za czasów Zofii regentki dwór carski mówił po polsku). Podobnie jak rosyjska myśl konserwatywna, również wpływy polskie na kulturę rosyjską nie należały do tematów mile widzianych w okresie komunizmu. A jednak znaleźli się niepokorni badacze, którzy je podjęli, co powinno być zachętą dla młodych naukowców, poddanych obecnie dużej presji ideologicznej i politycznej. Obserwując dzisiejsze badania na temat Rosji stwierdzam bowiem pewne zahamowania badaczy przed wielu problemami – nade wszystko związanymi z jej powrotem do chrześcijaństwa.
Niewątpliwie krwawa rewolta na Ukrainie sprowokowana przez USA i Zachód ma na celu dalsze okrążenie Rosji. Proszę przypomnieć naszym Czytelnikom, w jakich krajach sąsiadujących z Federacją Amerykanie i NATO mają swoje bazy wojskowe i posłuszne im reżimy.
- Przede wszystkim wymienię Polskę, która ma bazę amerykańską na swoim terenie i ubiega się o zainstalowanie wymierzonej w Rosję tarczy antyrakietowej. Ostatnio polskie władze i polscy politycy – nade wszystko z PiS – głośno proszą USA o zwiększenie kontyngentu amerykańskiego w Polsce ze względu na rzekome zagrożenie naszego państwa ze strony Rosji. Jednym słowem – na własne życzenie, bez jakiegokolwiek realnego zagrożenia stajemy się państwem frontowym na linii USA – Rosja. Tym samym bierzemy udział w okrążaniu Rosji. Te politykę okrążania Ameryka stosuje od momentu rozpadu Związku Sowieckiego, poszerzając NATO na Wschód wówczas, gdy rozpadł się również Układ Warszawski jako uzasadnienie zaistnienia i rozwoju Sojuszu Północno-Atlantyckiego.
Okrążanie Rosji nasiliło się po 11 września 2001 roku, gdy w ramach tzw. światowej akcji USA napadły na Afganistan, instalując tam swoje i natowskie wojska dla walki z talibami. Wykorzystując pozytywne nastawienie Rosji do tej walki, USA – za jej zgodą – utworzyły wówczas swoje bazy (o charakterze czasowych instalacji) w trzech państwach środkowej Azji, będących członkami Układu o Bezpieczeństwie Zbrojnym – tzw. rosyjskiego NATO – Uzbekistanie, Tadżykistanie i Kirgistanie. Bazy te miały charakter czasowy i ostatnia z nich – w kirgiskim Manas – jest zamykana.
W związku z planowanym na 2014 rok wycofaniem wojsk amerykańskich z Afganistanu widocznie jest zaangażowanie USA w sprawę utworzenia bazy w Uzbekistanie, który w ramach „rosyjskiego NATO” prowadzi dosyć samodzielną politykę. Z tej perspektywy obecność USA na Ukrainie i jej zaangażowanie w zamach stanu oraz zorganizowanie rewolucji nabierają dodatkowego znaczenia. Plany były bowiem takie, aby bazę utworzyć na Krymie. Rosja wykazała się jednak lepszą strategią i ubiegła Biały Dom. Powrót Krymu do państwa rosyjskiego ma więc dodatkowe znaczenie
Rosja bez wahania i ku zaskoczeniu Zachodu odebrała Krym. Jak się wydaje fakt ten ośmielił Rosjan i ludność rosyjskojęzyczną na wschodniej Ukrainie do powstania przeciw banderowskiej władzy w Kijowie, domagając się od prezydenta Putina pomocy. Tymczasem Putin wykonał krok wstecz wzywając władze nowo powstałych republik do odłożenia referendum w sprawie niepodległości. Jaka może być przyczyna takiej właśnie postawy prezydenta Rosji. Nacisk Zachodu? Obawa przed wybuchem wojny światowej?
- Odebranie Krymu stanowiło posunięcie stricte strategiczne. Inaczej prędzej czy później założono by tam bazę amerykańską, dzięki której USA kontrolowałoby Morze Czarne i miało dogodny przyczółek do ataku na Iran. To jednak nie udało się. Stąd ta wściekłość, bo przecież nie troska o Tatarów krymskich. Jeśli chodzi o Ukrainę wschodnią i południową możemy snuć tylko przypuszczenia na temat niejasnej polityki Kremla. Putin już jest oskarżany o spokojne przyglądanie się, jak żołnierze ukraińscy wierni Kijowowi oraz najemnicy różnych narodowości przelewają krew Rosjan. Prawdopodobnie o wiele więcej ofiar byłoby w wyniku wejścia wojsk rosyjskich na Ukrainę. Z drugiej strony Putin ma w ręku inny instrument nacisku – kurek gazowy, którego jest pewien. Nikt bowiem nie zapłaci za Ukrainę rachunku za gaz.
Trzeba się także zastanowić, jakie Rosja ma priorytety w polityce zagranicznej. Odbudowując swoją pozycję mocarstwową, stoi przed następującą alternatywą: czy najpierw przyłączyć wschodnią Ukrainę do Federacji bądź zabezpieczyć tam swoje wpływy, czy też prowadzić rozgrywkę ze Stanami Zjednoczonymi na poziomie ogólnoświatowym. Wysoce prawdopodobne jest, że ważniejszą sprawą dla Kremla było podpisanie umowy o dostawie gazu z Chinami, a przy okazji poszerzenie współpracy z tym krajem o inne dziedziny, w tym wojskową. Było to tym ważniejsze, że Rosja nie miała pewności jak zareagują Chiny, gdyby wojska rosyjskie wkroczyły na wschodnią Ukrainę.
Równie ważny staje się inny krok rosyjski w tej grze – mianowicie dedolaryzacja transakcji handlowych i przechodzenie w rozliczeniach na juana w Azji, a na euro w transakcjach z Unią Europejską. Tak przedstawia się reakcja Rosji na odcięcie jej firm od kredytów amerykańskich. Operacja antydolarowa ma bowiem znaczenie światowe, a ewentualne zyski terytorialne na Ukrainie znaczenie tylko w Europie. Chodzi tu również o przejście na inną walutę przy transakcjach ropą naftową, co Rosja przypuszczalnie zaproponuje na lipcowej konferencji państw BRICS. (Być może do BRICS dołączy również Iran.) Jednocześnie Rosja przyspieszyła proces wzmocnienia rubla, zamierzając oprzeć swoją walutę na złocie.
Rosja została poniekąd przyparta do muru. Proszę zwrócić uwagę, że Zbigniew Brzeziński przywołany przez polskie media oświadczył jednoznacznie, że Ameryka nie cofnie się przed żadną, nawet najbardziej drastyczną akcją, by zwyciężyć w tym starciu z Rosją. W sumie: Ukraina stanowi tylko przedmiot, a nie przedmiot gry prowadzonej na osi USA – Rosja – Unia Europejska. Rosja bardzo wzmocniła swoją pozycję poprzez układ z Chinami, osiągając w ten sposób już dość silną przeciwwagę dla Stanów. Trzeba pamiętać też o czynniku unijnym. Czy UE nadal będzie starała się zachować otwarcie gospodarcze na Rosję, czy sprzymierzy się z bankrutującymi Stanami Zjednoczonymi – pozostaje kwestią jeszcze nierozstrzygniętą. W Unii najbardziej USA wspierają Polska i Wielka Brytania, inne kraje, szczególnie Niemcy zachowują się powściągliwie. Gdyby UE jako całość wybrała drugie rozwiązanie, stanowiłoby to klęskę wspólnoty brukselskiej.
Czy w takim razie dość popularna opinia, że odpadnięcie Ukrainy z rosyjskiej strefy wpływów uniemożliwi Rosji powrót do pozycji supermocarstwa ma rację bytu? Wówczas planowana i już budowana Unia Euroazjatycka stałaby się papierowym tygrysem.
- Jakakolwiek jednoznaczność przy formułowaniu opinii w tej sprawie stanowiłaby duże ryzyko. Tak naprawdę chodzi o to, aby jednobiegunowość w układzie sił światowych powstałą po upadku Związku Sowieckiego zamienić na układ wielobiegunowy, co już się dzieje. W tej sytuacji dla Rosji ważniejsze staje się umacnianie BRICS i swojej tam obecności niż funkcjonowanie w G7 czy G8. Ewentualne osiągnięcia Rosji na Ukrainie nie przekonałyby światowej opinii publicznej (bez względu na to jak to pojęcie zdefiniujemy), że kończy się dominacja amerykańska na świecie.
Toteż, na ogół minimalizowany w wielkich mediach BRICS posiada znaczenie nie tylko regionalne, ale daje też Rosji atuty w Ameryce Południowej, gdyż do tego ugrupowania należy także Brazylia. I to jest najważniejszy kierunek wzmacniania pozycji Rosji – BRICS plus Chiny. Ponadto Rosja poważnie modernizuje swój arsenał wojskowy. Natomiast Ukraina z punktu widzenia ekonomicznego i militarnego nic Rosji nie daje. Na tym odcinku ważny jest tylko Krym, a ta kwestia została już rozstrzygnięta.
Rozmawiał: Zbigniew Lipiński Druga część wywiadu w następnym numerze Myśl Polska, nr 25-26 (22-29.06.2014) http://mysl-polska.pl | | | marcus | 14.07.2014 14:06:53 |
Grupa: Użytkownik
Posty: 2113 #1889289 Od: 2014-5-4
|
TYLKO ZAREJESTROWANI I ZALOGOWANI UŻYTKOWNICY WIDZĄ FILMY » DARMOWA REJESTRACJA
| | | marcus | 14.07.2014 15:21:49 |
Grupa: Użytkownik
Posty: 2113 #1889359 Od: 2014-5-4
| Rosja i Chiny umacniają przyjaźń, ale nie przeciwko krajom trzecim Nowy etap w zbliżeniu Rosji i Chin, jaki nakreślił się po wizycie prezydenta Putina w Szanghaju, skłonił Obamę do nazwania tych dwóch krajów głównym źródłem problemów USA.
Ekspert Moskiewskiego Instytutu Państwowego Stosunków Międzynarodowych Igor Denisow jest przekonany, że takie paniczne spojrzenie na rosyjsko-chińskie partnerstwo strategiczne pozbawione jest podstaw.
Na konferencji naukowej MIPSM i Chińskiego Instytutu Problemów Międzynarodowych orientalista przypomniał: w wyniku wspólnych ukierunkowanych działań stosunki Rosji i Chin weszły na nowy etap wszechstronnego partnerstwa i współdziałania strategicznego.
Rosja i Chiny podkreśliły między innymi konieczność „zrezygnowania z języka jednostronnych sankcji, pomocy, finansowania lub zachęcania do działalności, nakierowanej na zmianę ustroju konstytucyjnego w innym państwie lub wciąganie go w jakiekolwiek wielostronne zjednoczenie lub unię”.
Igor Denisow upatruje w tej tezie wyraźną aluzję do wywierania presji przez Zachód na Ukrainę, a także sankcji wobec rosyjskich urzędników i biznesu. Jest oczywiste, że podobne zachowanie Zachodu nie jest akceptowalne ani w Moskwie, ani w Pekinie.
Jednocześnie ekspert uważa za błędne wypowiedzi, że jedynym motywem umocnienia współpracy rosyjsko-chińskiej, w tym wojskowej, są zachodnie sankcje i dążenie Moskwy w warunkach „zimnej wojny” do znalezienia nowego oparcia na Wschodzie. Relacje między Moskwą a Pekinem już od dawna nie ulegają koniunkturalnym wahaniom i rozwijają się zgodnie z wewnętrzną logiką.
Ponadto rolę Chin jako koła ratunkowego dla Rosji odrzucają sami Chińczycy. podkreśla ekspert. Były sekretarz wykonawczy SOW i były ambasador Chin w Rosji Zhang Deguan w wywiadzie dla Reutera powiedział: „Stanowiska Chin w kwestii Ukrainy nie można opisać jako poparcia dla Rosji lub jego braku. Jest to bardzo złożone zagadnienie, i Chiny na razie nie opowiedziały się po żadnej ze stron”. Inny były ambasador Chin w Rosji Liu Guchang, którego cytuje agencja Xinhua podkreśla, że wizyta prezydenta Rosji w Szanghaju nie ma na celu otrzymanie przez Rosję poparcia politycznego Chin.
Takie komentarze, zdaniem Igora Denisowa, świadczą o tym, że chińskie środowisko ekspertów i władze nie zamierzają nadawać dwustronnemu partnerstwu strategicznemu charakteru antyzachodniego. Eksperci w Rosji, w tym Rosyjska Rada ds. Międzynarodowych wzywa do niewyolbrzymiania „stopnia zbieżności interesów z Chinami i zinterpretowania ich milczenia jako zgody”. W dokumencie Rosyjskiej Rady ds. Międzynarodowych czytamy:
Pomimo pewnych rozdźwięków z Zachodem, Chiny wiążą z USA i Europą ścisłe stosunki gospodarcze. Pod względem politycznym Chiny zaś nastawione są bardziej pragmatycznie i dążą do podtrzymywania współpracy zarówno z Zachodem, jak i Rosją. Dlatego w celu zachowania i poparcia głębokich relacji z Chinami należy unikać sytuacji, w których Chiny będą postawione w obliczu dokonania wyboru między Rosją a Zachodem.
Tak więc, Rosja i Chiny starają się podchodzić do rozwoju stosunków dwustronnych bardzo odpowiedzialnie, aby nie zaszkodzić stosunkom z krajami trzecimi.
http://polish.ruvr.ru | | | marcus | 14.07.2014 16:28:31 |
Grupa: Użytkownik
Posty: 2113 #1889454 Od: 2014-5-4
| Szpiegują z obawy przed Rosjanami
Działalność CIA w Niemczech nie ma na celu pozyskiwania sekretów Berlina, lecz koncentruje się na działaniach wywiadowczych Rosji w tym kraju w obawie przed rosyjskimi „kretami” – informuje „Daily Beast”, powołując się na informatorów w wywiadzie USA.
Jak pisze internetowy magazyn, najnowszy skandal w stosunkach między wywiadami USA i Niemiec ma „głębokie korzenie”. „Byli i obecni członkowie wywiadu USA twierdzą, że Stany Zjednoczone od dziesięcioleci wysyłały swych agentów do Niemiec bez wiedzy Berlina, po części z obawy, że niemieckie państwowe organy ds. bezpieczeństwa są penetrowane przez Rosjan” – napisał „Daily Beast”.
Powołując się na tych samych informatorów, dodał, że wiele z działań prowadzonych przez CIA w Niemczech nie było skierowanych na zdobycie tajemnic niemieckiego państwa, ale przede wszystkim na rosyjskie działania wywiadowcze, zagraniczne grupy terrorystyczne oraz zdobycie informacji dotyczących irańskiego programu nuklearnego.
- Od lat mieliśmy bardzo poważne problemy z ich (niemieckim) kontrwywiadem – powiedział pragnący zachować anonimowość wysokiej rangi przedstawiciel amerykańskich służb wywiadowczych. I dodał: W walce z terroryzmem oraz w innych obszarach mają większe problemy, niż sami przyznają.
Część obaw wywiadu USA wynika też z przekonania, że niemiecki kontrwywiad, Federalny Urząd Ochrony Konstytucji (BFV), nie jest zbyt dobry w polowaniu na „krety”, czyli podwójnych agentów – powiedział były oficer wywiadu USA. To m.in. z tego powodu wywiad USA nie ma tak bliskiej współpracy z Niemcami, jaką ma z Kanadą, Australią, Nową Zelandią i Wielką Brytanią.
Berlin wezwał w czwartek szefa komórki służb wywiadowczych USA w ambasadzie Stanów Zjednoczonych w Niemczech do opuszczenia kraju.
IK, PAP http://naszdziennik.pl | | | marcus | 16.07.2014 15:22:08 |
Grupa: Użytkownik
Posty: 2113 #1891697 Od: 2014-5-4
| USA testują rosyjskie technologie pomimo sankcji Departament policji amerykańskiego stanu Oklahoma pomimo sankcji przystąpił do testów śmigłowcowych reflektora poszukiwawczego HSL-1600, opracowanego przez rosyjską grupę spółek Tranzas.
Wcześniej administracja USA wprowadziła sankcje wobec szeregu rosyjskich urzędników, biznesmenów i spółek w odwecie za przyłączenie Krymu do Rosji.
„Reflektor został wysoko oceniony na podstawie wyników pierwszych testów lotniczych. Szczególnie podkreślono ostrość i kolorową równowagę promienia, wysoką prędkość zmiany położenia reflektora, możliwość kierowania promienia pionowo w dół, a także pracę reflektora na podczerwieni” – podaje Tranzas.
http://polish.ruvr.ru
W zasadzie powinno się Rosję obłożyć sankcjami, równocześnie zaś – pod rygorem obłożenia sankcjami – zakazać Rosji stosowania sankcji wobec krajów, które wcześniej zastosowały sankcje wobec Rosji. Taka jest żelazna logika demokracji, a kto by się nie zgadzał, ten jest kacapski szpieg i agent.
| | | marcus | 18.07.2014 13:52:59 |
Grupa: Użytkownik
Posty: 2113 #1893689 Od: 2014-5-4
Ilość edycji wpisu: 1 | „Rosyjska komisja MAK ma pełne prawo, aby badać tę katastrofę”
TYLKO ZAREJESTROWANI I ZALOGOWANI UŻYTKOWNICY WIDZĄ ZDJĘCIA. DARMOWA REJESTRACJA
fot. wPolityce.pl/tvp.infofot. wPolityce.pl/tvp.info
„Jeżeli nie została wypowiedziana umowa, to MAK powinien badać tę katastrofę” – powiedział w TVP Info Maciej Lasek, przewodniczący Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych.
Przewodniczący rządowego zespołu ds. katastrofy smoleńskiej przypomniał, że komisjaMAK nie jest tylko ciałem rosyjskim, ale została zawiązana przez porozumienie wszystkich kiedyś wchodzących w skład Związku Radzieckiego republik, także Ukrainy, na terenie której doszło do katastrofy. W związku z tym MAK ma pełne prawo do jej badania.
Wszystko wskazuje, że doszło do eksplozji i na dużej wysokości samolotrozpadł się w powietrzu. Bardzo prawdopodobne jest, że stało się to na wysokości przelotowej, czyli jest bardzo prawdopodobne, że samolot został zestrzelony
— komentował szef PKBWL.
Lasek stwierdził, że incydent można nazwać aktem terroryzmu, bo „nawet przypadkowe zestrzelenie samolotu jest takim aktem”.
źródło: tvp.info/Wuj
————————————————————–
Co może przyświecać panu Laskowi w tych wywodach? Zamierza wydać kolejnerodziny na wieloletnie męki niepewności czy w pochowanych trumnach na pewno leżą ich bliscy? Chce by znajdowali w czaszkach ofiar moskiewskie rękawice chirurgiczne? Pragnie by malezyjscy piloci okazali się pijakami, którzy sami siebie naprowadzili na spokojnie lecącą rakietę? Marzy o kolejnym upokarzającym anodinowskim spektaklu z wyciem przerażonych ludzi w finale? Planuje zorganizowanie zrozpaczonym ojcom i matkom internetowych pokazów zmasakrowanych, okaleczonych ciał najdroższych osób? A może chce żeby pani Ewa Kopacz mogła po starej znajomości popędzić na miejsce aby potem przysięgać kłamliwie rodakom, że przekopała ziemię metr w głąb? Że polscy lekarze ramię w ramię pracowali z lekarzami?
Nie, nie sądzę. Gra jest dużo poważniejsza. Oto polska i światowa opinia publiczna będzie mogła zobaczyć jak poważne państwo i honorowi ludzie dochodzą prawdy o śmierci swoich rodaków. Maciej Lasek wie, że na tym tle to jego zawodowy i honorowy koniec. To już zresztą widzimy – zabezpieczenie dowodów, oto pierwszy odruch amerykańskiego prezydenta. Polski premier na miejscu śmierci polskiego prezydenta przybijał radosne żółwiki z głównym podejrzanym, a pierwszym odruchem obecnego prezydenta było przejąć władzę i rozpruć właściwe sejfy.
Dowody, skrzynki, próbki obchodziły ich zaś tyle, co zeszłoroczny śnieg. Mogli Rosjanie porozbijać wrak łomami, mogli rzucić na kupę śmieci, mogli wypucować chemią. Raz, ciach pogrzeby, dwa żałoba (ale nie za długa!), trzy zwinąć krzyż i przybijać piątki przy szyderstwach, że ta opozycja taka nieporadna. To był sposób działania elit postkomunistycznych. I ani jedna oficjalna prośba nie wyszła z Polski do NATO czy Stanów Zjednoczonych o pomoc, żadne dane satelitarne nie zostały pozyskane… Zaś zamiast obrony przed rosyjską maszyną propagandy i manipulacji (teraz też Rosjanie próbowali, ale świat ich wyśmiał) dostaliśmy jej powielenie w Polsce.
Pan Maciej Lasek to wie, podobnie jak jego szef Donald Tusk i jego prezydent – Bronisław Komorowski. Jak ich pochlebcy z TVN i „Wyborczej”. Wszyscy to wiedzą. Rady pana Laska są więc zarówno dowodem ostatecznego spsienia ekipy to wszystko firmującej, jak i płaczliwym skomleniem o litość bezradnych, skompromitowanych ostatecznie (także przez uwikłania w relacje z Rosją) ludzi.
Ale niestety, wstydu nie mają, sami nie odejdą.
http://wpolityce.pl/smolensk/205516-zalosna-grupka-firmujaca-manipulacje-smolenska-zostala-wlasnie-ostatecznie-skompromitowana-ale-wstydu-nie-maja-sami-nie-odejda
| | | Electra | 21.12.2024 17:09:29 |
|
|
| Strona: 1 / 1 strony: [1] |
<< Pierwsza | < Poprzednia | Następna > | Ostatnia >> |
Aby pisac na forum musisz sie zalogować !!! |
|